piątek, 14 lutego 2014

Serduszkowy zawrót głowy...

Odnoszę wrażenie, że w tym roku duuużo tych serc jakoś wokół. Jak przejrzałam zdjęcia to ...cóż...trudno zaprzeczyć - same serca!
Walentynki zobowiązują, a takie serce to wdzięczny materiał do "obróbki", łatwy do nauki i wdzięczny jako prezent. Sporo potrafi załatwić...czasem jako breloczek, zawieszka, przeprosiny czy podziękowania...budzi ciepłe uczucia...
Mam jednak nadzieję, że na jakiś czas...tak przynajmniej do Pierwszej Komunii Św. naszej Zośki ...będę mogła popracować na innych przedmiotach :)

Jednakże dzisiaj Dzień Świętego Walentego, zatem.....

i maleństwa...aby o mnie ukochany nie zapomniał, wsiadając do swojego, mknącego niczym wiatr, auta..
i zawieszki...na okno...ścianę...lub gdzie tam potrzeba udekorować...




Serduszkowo i z najcieplejszymi życzenia mówię Wam "do zobaczenia".


środa, 12 lutego 2014

Eksperymenty czas zacząć

Oj, tam zaraz eksperymenty! Prawdą jest, że nie lubię przedmiotów gładkich, takich równiutki i śliczniutkich. Nie przepadam za połyskiem i złoceniami, no chyba, że mocno nadszarpniętymi upływającym czasem.
Jak okazało się, że w pracach decoupage dopuszczalne są reliefy, wycinanki, drewniane dodatki, tasiemki i koronki to, aż mi z radości, dech zaparło. Wiedziałam już, że rzadkością będzie u mnie gładko i grzecznie.
Wyobraźcie sobie zatem moją minę, jak zobaczyłam prace w technice sospeso!
Wiedziałam, że muszę się nauczyć, ale jakoś tak trochę lękliwie spoglądałam na to wyzwanie.
Wzięłam się jednak w garść i zaryzykowałam. Obkupiłam się w potrzebne materiały i...spędziłam wczorajszy wieczór na nauce...warsztatowej... u mnie w kuchni...sam na sam z folią i klejem na gorąco...i...
oto efekty...:)



Zaproszenie...


- Mamo, trzeba napisać zaproszenia na moje przyjęcie urodzinowe - usłyszałam niedzielnego popołudnia od mojej Zośki
- Ano, trzeba napisać
- A napiszesz? - nie odpuszczała córcia
- Chyba tak
- To "chyba" czy "tak", mamo?! - usłyszałam wyraźną niecierpliwość w jej głosie
- A musi być napisane?
- A jak inaczej niż napisane? Przecież to zaproszenia - usłyszałam
- Zosik, a może zrobimy serduszka i takie damy zaproszenia?
- Eee drewniane? - zwątpienie było dość przytłaczające
- No, a czemu nie mogą być drewniane? Każdy może wydrukować i wręczyć zaproszenia, ale drewniane to chyba dość wyjątkowe, nie sądzisz?
- Jak uważasz, mamo - padło bez specjalnego zaangażowania

Po tej rozmowie postanowiłam udowodnić mojej córce, że nie musimy być tendencyjni, a warto postarać się o pomysłowość i ...siedziałam do późna w nocy, ale poranna mina Zośki z nad miski z płatkami była BEZCENNA!!!!
A oto ONE - zaproszenia w dość nietypowej formie...

wtorek, 11 lutego 2014

Urodziny...

Zaproszenie na Urodziny to przyjemna sprawa. Kłopot jedynie z prezentem. I jak tu dopasować? Jak pogodzić wyjątkowość z praktycznością? A jak się nie spodoba? Życzenia na kartce? Dobrze, ale jakiej?
I zanim już zaczniesz się martwić na dobre zapytaj się, jak bardzo chcesz zostać zapamiętany. Ja lubię się wyróżniać i lubię, gdy prezent jest wręcz "imienny"...spersonalizowany... Kompletnie nie myślę o skarpetkach dedykowanych jubilatom, którym obojętny jest stan dziur w obecnie noszonych...
Zatem...czy prezent ma być praktyczny i jak bardzo... lub... czy ozdobny i jak bardzo strojny? hmmm pytanie z poziomu "to be or not to be"... Uknułam teorię, że jak prezent podpiszę to...głupio będzie go wyrzucić...nieprawdaż? :) A jak wrzucę zdjęcie? :)
I tak powstały pomysły na życzenia.




czwartek, 6 lutego 2014

Gdzieś, poza codziennością...

I znowu dałam życie... Tym razem jednak wirtualnemu obrazu... Czego? Bo ja wiem? Może trochę mojego świata?  Tego poza codziennością, w bliżej nieokreślonym miejscu i czasie...tam gdzieś... niby blisko, niby pod ręką, a jednak...taki, gdzie poza moimi myślami nikt nie ma dostępu...

W tym "miejscu" powstają myśli, marzenia, koncepcje, ale i przedmioty - jedne maleńkie, a inne nawet spore. Zawsze jednak bardzo trudne do powtórzenia...nawet dla mnie :)

Jeżeli przyszła Ci do głowy myśl, że to ucieczka - to owszem - tak. Ta codzienność sprawia, że mija godzina za godziną, potem dzień za dniem i zanim się spostrzeżesz, stroisz się na kolejnego Sylwestra...
Podczas ostatniego obiecałam sobie, że częściej będę się "zawieszać", ale jak to trudne, pokazał mi ostatni miesiąc. Nim się zorientowałam w kalendarzu pojawił się luty....znowu lipa...czas mi uciekł. Nie gonię! Słowo! To tak samo pędzi, a ja razem z tym światem...wstawanie, kawa, prysznic, czesanie Zośki, szkoła (a dokładnie pod), biuro....potem praca i takie tam, powrót, obiad, lekcje, obowiązkowo (!) serial, prysznic (nooo czasem nawet kąpiel) i spać...jutro dla utrwalenia będzie baaardzo podobnie. Czasem zdarzają się akcje typu chirurg, lekarz rodzinny, apteka, "buty kupić", zeszyt "kupić" albo jakoś tak...

I właśnie z tego gonienia wyszło to moje "Gdzieś, poza codziennością..."

Zapraszam Was do mojego mysiego świata, gdzie zwyczajne przestaje takim być, a tanizna staje się dobrem ekskluzywnym...

Monika