czwartek, 20 sierpnia 2015

Nowe wyzwania

Wykorzystałam papiery do scrapbookingu, tasiemki, papier kolorowy do ksero, patynę do postarzania, dziurkacze ozdobne, papier wizytówkowy, koraliki i inne "przyda się". Dołożyłam do tego duuuuużo czasu i powstały takie "twory"....

 

wtorek, 18 sierpnia 2015

Oj, działo się... działo...

Trochę papieru, kokardek, tasiemek, papierowych kwiatków i innych "przyda się" skończyło się kartkowym zawrotem głowy.
Wkręciło mnie na dobre. Wymyślam, kombinuję i ...zapominam o wszystkim co mi trosk przysparza.
Nie dziwię się już tym, którzy na dobre wchłonięci zostali przez scrapbook. To fantastyczna zabawa i ogranicza Cię tylko Twoja wyobraźnia, noo czasem też materiał :)

Spójrzcie proszę co urodziło się w mojej głowie ostatnimi czasy... i oczywiście, dajcie znać jak Wam się  :)
Jeżeli podobają się moje pracę proszę, udostępniajcie dalej. Może trochę rozweselą rzeczywistość :)
ślubna w lawendzie i koronkach

ślubna w fiołkach


z miłością nietypowo

miłosna w kwiatach


ślubna w błękitach


nostalgia


w klimacie vintage



sobota, 15 sierpnia 2015

Ślubna przygoda z papierem i nożyczkami...

Kartkę zrobiłam w delikatnych deseniach liliowo-białych. Nie jest jeszcze spersonalizowana, bo czeka na swojego właściciela. Wykorzystałam papiery do scrapbookingu, papier wizytówkowy, tasiemki, naklejki, dziurkacz, nożyczki, papierowe róże i koronkę.
Trochę zabrało mi czasu, aby ją zrobić, ale cóż...to moja pierwsza kartka ślubna. Jak Wam się podoba? Mogę być dumna?


Jak już rozpakowałam te swoje drobiazgi i nabałaganiłam to ... zgrzeszyłam kompletem w postaci kartki, pudełka (jak ją spakować do koperty jak wszystko jest w tzw. 3D?) i opaska na wino. Komplet ma już właściciela i został spersonalizowany.
Tym razem w tonach vintage, czyli w moi ulubionym. Postarzane i poszarpane kartki, sfatygowane czasem róże i koronki. Dominujące kolory to ecru.

Jak myślicie, może się podobać?


wtorek, 11 sierpnia 2015

Jak to z zazdrością bywa...

Niedziela. Zaczęło się chłodno i pochmurno, więc plany z wypadem nad jezioro zostały mocno zmodernizowane. Dzień przyniósł bardzo owocne spotkanie z inną pasjonatką rękodzieła - tym razem to scrapbooking.
To dziedzina, którą omijałam szerokim łukiem. No, bo cóż ciekawego może być w robieniu kartki okazjonalnej posklejanej chaotycznie z gotowych elementów tzn.innych kartek, kartoników i papierowych kwiatków, motylków tudzież innych ozdobników. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić jak siedzę przy drobiazgowym wycinaniu, sklejaniu, wywijaniu i innych precyzyjnych czynnościach. Jednak w decoupage wiele grzechów niedokładności można przekuć w atut pracy, a z tymi kartkami tak jakoś mi nie wyglądało.
Jakież było moje zdziwienie owej niedzieli, gdy z bliska poznałam prace Ani. Dużo się tam dzieje i kolorowo, i pochlapane, i powycinane, i wytłoczone. Cudo. Chaos w pięknym wykonaniu. To, co ja uwielbiam, a do tego ta indywidualność i niepowtarzalność. 
No i tak mnie to wkręciło, że postanowiłam coś z tym zrobić. Daleko mi do prac Ani, ale i sprzętu, narzędzi i innym medykamentów nie posiadam.

Wykorzystałam więc to, co w domu było:
karton
kolorowe kartki
blok techniczny
gaza
sznurek
guziki
nożyczki
klej
farba akrylowa
stempel,
szablon
dziurkacz dla dzieci

Cóż może dzieła dość proste w budowie i mało wyszukane, ale radochę dały mi nieocenioną. 
Zachęcam wszystkich do szukania własnego miejsca... tam... gdzieś..., poza codziennością...



wtorek, 4 sierpnia 2015

Wyprawka na kolonię wymaga zakupu nowego obuwia. Dokładnie tak, jak co sezon, bo cóż nogi naszych dzieci rosną w terminach i częstotliwościach bliżej nie sparametryzowanych. Takie życie. Jest w tym też wiele dobrego - zadowolenie malujące się na buźkach dzieciaków i pudełka (!).
Czy przyglądaliście się kiedyś pudełkom po butach z należytą im uwagą? Moje "zatrzymanie się w kadrze życia" tuż przed wyrzuceniem do palenia pozwoliło na nowe odkrycie - to dobra, twarda tektura o regularnych kształtach, różnych wielkościach...
Nie wiem, czy w Waszych domach też tak jest, ale u mnie pojawia się coraz więcej ważnych i mniej ważnych rzeczy, które gdzieś trzeba upchnąć. Kiedyś kupowałam pudełka w sklepach, ale...od kiedy odkryłam walory pudełek po butach...

Popatrzcie sami i powiedzcie, czy to taki kiepski pomysł?...



  Nawet znalazło się miejsce na medalion z różą...


Z niczego?

Do zimy daleko choć chłody potrafiły dać o sobie znać to jednak nie na tyle, aby palić w kominku. I całe szczęście! Tylko co zrobić ze stale rosnącą ilością ulotek, folderów i gazet? Zmartwienie jak zmartwienie, ale myśl dość męcząca, gdy kołuje we łbie... Co by tu zrobić z tej makulatury? Oddać? Tylko, że to trzeba wiedzieć gdzie, jechać trzeba... dużo zachodu...
I tak popłynęłam na..."wiklinowaniu" :) Od zawsze pałałam dużą namiętnością do koszyków różnych, różnistych, ale nie jest to najtańsza miłość, więc...trzeba sobie jakość zaspokoić ten deficyt.

Oto moje wiklinowe szaleństwo z papieru, zbędnego, niepotrzebnego i generalnie nie do użytku.
Prace może jeszcze nie najładniejsze, ale pierwsze koty za płoty...no może nie takie pierwsze, bo te całkiem debiutanckie nie nadają się do publikacji :) Choć syn mój ukochał sobie takie jedne coś, co miało być koszykiem i czule nazwał "gniazdem" :)

Przy okazji dużo dowiedziałam się o możliwościach swoich palców, katalogów, wykałaczki i papieru.
Niektóre z koszy są lakierowane. Uzyskują wówczas twardość jak tradycyjne wiklinowe kosze. Te bez lakierowania uzyskują ciekawą miękkość i są dość plastyczne.
Zabawa bardzo przyjemna choć dość czasochłonna. Wyplatanie takiego koszyka to kilka ładnych godzin, ale frajda co nie miara. Nie wiem, czy bardziej cieszy mnie sam kosz, wyplatanie czy fakt, że powstał z tego co miało iść do wyrzucenia. Nic z tego!
I tak śmieci na świecie dużo to, Moje Drogie Gazety, popracujecie jeszcze trochę jako kosze na wszystko i nic, a ja, dzięki Wam, mogę utrzymać porządek w wielu miejscach domu :)
Wszyscy korzystają - środowisko, moje sumienie, szafy... :)

Dajcie znać, czy Wam się podoba i ...czy zaprosicie któryś z koszy do swojego domu....

Moja mięta uzyskała nową dekorację...
i tak mnie jakość na miłość wzięło... :)

A tak wygląda proces twórczy... :)