czwartek, 6 lutego 2014

Gdzieś, poza codziennością...

I znowu dałam życie... Tym razem jednak wirtualnemu obrazu... Czego? Bo ja wiem? Może trochę mojego świata?  Tego poza codziennością, w bliżej nieokreślonym miejscu i czasie...tam gdzieś... niby blisko, niby pod ręką, a jednak...taki, gdzie poza moimi myślami nikt nie ma dostępu...

W tym "miejscu" powstają myśli, marzenia, koncepcje, ale i przedmioty - jedne maleńkie, a inne nawet spore. Zawsze jednak bardzo trudne do powtórzenia...nawet dla mnie :)

Jeżeli przyszła Ci do głowy myśl, że to ucieczka - to owszem - tak. Ta codzienność sprawia, że mija godzina za godziną, potem dzień za dniem i zanim się spostrzeżesz, stroisz się na kolejnego Sylwestra...
Podczas ostatniego obiecałam sobie, że częściej będę się "zawieszać", ale jak to trudne, pokazał mi ostatni miesiąc. Nim się zorientowałam w kalendarzu pojawił się luty....znowu lipa...czas mi uciekł. Nie gonię! Słowo! To tak samo pędzi, a ja razem z tym światem...wstawanie, kawa, prysznic, czesanie Zośki, szkoła (a dokładnie pod), biuro....potem praca i takie tam, powrót, obiad, lekcje, obowiązkowo (!) serial, prysznic (nooo czasem nawet kąpiel) i spać...jutro dla utrwalenia będzie baaardzo podobnie. Czasem zdarzają się akcje typu chirurg, lekarz rodzinny, apteka, "buty kupić", zeszyt "kupić" albo jakoś tak...

I właśnie z tego gonienia wyszło to moje "Gdzieś, poza codziennością..."

Zapraszam Was do mojego mysiego świata, gdzie zwyczajne przestaje takim być, a tanizna staje się dobrem ekskluzywnym...

Monika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pięknie dziękuję za każde słowo - to ciepłe i to krytyczne, ufając, że każde wypływa z serdeczności :)